Mówi się, że jaki poniedziałek - taki cały tydzień.
Oby nie...
Wczorajszy dzień zakończył się karczemną awanturą z eM. Jak już z Agadorem pogadałyśmy, chyba owocnie dość i byłam w lepszym nastroju, to wrócił ten mondzioł i mnie podkurzył.
Nienawidzę odkręcania kota ogonem.
Facetom się wydaje, że są mega sprytni.
Myślałam, że po 7 latach związku eM wie, że jestem starym wyjadaczem i mnie się nie da zmanipulować.
Od razu wyczuwam podstęp, nawet taki malusi, mini... już na kilometr.
Ehhh...
A że jestem wścieklizną to poszło od słowa do słowa...
Jednakże koniec końców nastała sielanka.
Zobaczymy na jak długo... Wszakże bomba zegarowa nadal tyka, choć już nieco ciszej.
Tymczasem na ogólne rozluźnienie wybieram se foty, bo wstyd przyznać, ale chyba od lat pięciu nie wywołaliśmy żadnego zdjęcia.
Mozolne jest to zadanie, bo fot jest pewnie z 10 tysięcy, jak nie więcej...
Póki co znalazłam serię łazienkową, którą tworzy 5 zdjęć.